Antek Amerykan w karczmie
944
tytuł:
Antek Amerykan w karczmie
gatunek:
scena komiczna
muzyka:
słowa:
Karczmarz
Antek
Goście w karczmie (w skrócie Goście), wśród nich:
Zosia
(Muzyka)
KARCZMARZ:
Aj waj, gewałt! Muzyka cicho! Sza! Czy wy nie widzicie, komu tu przyszedł?MĘŻCZYZNA Z GOŚCI:
A kto taki? Co? Gdzie?KARCZMARZ:
Patrzcie na drzwiów, komu tam stoi!(GOŚCIE przekrzykują się przez siebie różnymi zawołaniami typu ”Antek!” ”Antoś przyjechał!” ”Przyjechał z Ameryki!”)
GOŚCIE:
(nierówno) Witaj!ANTEK:
Hello everybody! Hello!GOŚCIE:
(nierówno) Co on gada?KARCZMARZ:
Cicho! Wy temu nie rozumiécie. On gada po hamerycku, bo on jest bardzo zmęczony. Siadajcie, panie Antoni, napijecie się naszej polskiej okowity.ANTEK:
That's right. A masz dobrą? Bo u nas w Ameryce to mamy tylko moonshine. Dawaj dla całej society!KARCZMARZ:
Dla komu? Tu nie ma takiej kobiéty!ANTEK:
Nie kobiéty, ”dla society” to znaczy ”dla całej kompaniji”!KARCZMARZ:
Zaraz daję, pijemy wszyscy! Wiwat pan Antoni!GOŚCIE:
Wiwat!ZOSIA:
Antoś, czyś Ty mnie nie zapomniał?ANTEK:
Ciebie, Zosiu? Sure!WSZYSTKIE KOBIETY:
A! Szczur!ANTEK:
Nie szczur, cicho, kobiéty. Ja mówię ”sure”, to się mianuje, że ja ją pamiętam i lajkuję ją!KARCZMARZ:
Aj waj! A ja myślałem, że on wleciał tutaj do kasy... Jak mnie strach nie ...ANTEK:
A ty, Sophie, czy lajkujesz mnie jeszcze?ZOSIA:
Kiedy nie rozumiem, co ty gadasz...ANTEK:
No, pytam się, czy mnie lubisz?ZOSIA:
Pewno, że cię pamiętam i lubię.ANTEK:
All right, Sophie. Kupię ci szifkartę, wyjedziemy do Ameryki i weźmiemy ślub!ZOSIA:
Och, mój ty Antosiu, będę ci zawsze do łóżka przynosiła kawę.ANTEK:
Głupiaś, Zośka, tam się kawy w łóżku nie pija. Nosi się ją ze sobą do szapu w lunczbaksie. Ale ja takiém rad, że znów jestem pomiędzy swoimi, bo co prawda, tom trochę zatęsknił za tą moją wioską... Muzykanci! Zagrajcie no mi coś, niech z Zośką potańczę! Ale coś takiego naszego, polskiego!Co to i za serce łapie, i nogom nie daje spokoju! Zośka, chodź w pierwszą parę!
KARCZMARZ:
(zapłakany) Aj waj, jak on ślicznie mówi, aż mi się mokro w oczach zrobiało... Muzykier, rżnij!(Orkiestra gra polkę)
19.09.2020
Objaśnienia:
1)
that's right
-
(ang.) zgadza się
2)
Schiffkarte
-
(niem.) bilet na okręt/statek
3)
all right
-
(ang.) w porządku
4)
moonshine
-
(ang.) bimber, siwucha, samogon (pędzona nielegalnie, przy świetle księżyca)
5)
everybody
-
(ang.) wszyscy, każdy
6)
lunch box
-
(ang.) pudełko śniadaniowe
7)
lajkuję
-
(ang. to like) lubić, lubi, lubię
8)
society
-
(ang.) społeczeństwo
9)
okowita
-
(łac. aqua vitae - woda życia) wysokoprocentowy napój alkoholowy, wódka
10)
aj waj
-
(jid. אוי־וויי) o, jej! o rety!
11)
sure
-
(ang.) oczywiście, jasne - lub Sure - żydowskie imię żeńskie (od Sara)
12)
shop
-
(ang.) sklep, warsztat, pracownia, dział fabryki
słowa kluczowe:
Przepisała Bunia.
Szukaj tytułu lub osoby
Posłuchaj sobie
Etykiety płyt
Karczmarz
Antek
Goście w karczmie (w skrócie Goście), wśród nich:
Zosia
(Orkiestra gra jakąś melodię ludową - coś mi mówi, że to mazur bądź mazurek, ale nie mam pewności)
KARCZMARZ: Aj waj!(?) ...! Muzyka cicho! Sza! Czy wy nie widzicie, komu tu przyszedł?
MĘŻCZYZNA Z GOŚCI: A kto taki? Co? Gdzie?
KARCZMARZ: Patrzcie na próg(?) komu tam stoi!
(GOŚCIE przekrzykują się przez siebie różnymi zawołaniami typu "Antek!" "Antoś przyjechał!" "Przyjechał z Ameryki!")
GOŚCIE: (nierówno) Witaj!
ANTEK: Hello everybody! Hello!
GOŚCIE: (nierówno) Co on gada?
KARCZMARZ: Cicho! Wy temu nie rozumiécie. On gada po hamerycku, bo on jest bardzo zmęczony. Siadajcie, panie Antoni, napijecie się naszej, polskiej okowity.
ANTEK: That's right. A masz dobrą? Bo u nas w Ameryce to mamy tylko Moonshine. Dawaj dla całej society!
KARCZMARZ: Dla komu? Tu nie ma takiej kobiéty!
ANTEK: Nie kobiéty, "dla society" to znaczy "dla całej kompaniji"!
KARCZMARZ: Zaraz daję, pijemy wszyscy! Vivat pan Antoni!
GOŚCIE: Vivat!
ZOSIA: Antoś, czyś Ty mnie nie zapomniał?
ANTEK: Ciebie, Zosiu? Sure!
WSZYSTKIE KOBIETY: A! Szczur!
ANTEK: Nie szczur, cicho, kobiéty. Ja mówię "sure", to się mianuje(?) że ja ją pamiętam i like-uję ją!
KARCZMARZ: Aj waj! A ja myślałem, że on wleciał tutaj do kasy... Jak mnie strach nie ...
ANTEK: A ty, Sophie, czy like-ujesz mnie jeszcze?
ZOSIA: Kiedy nie rozumiem, co Ty gadasz...
ANTEK: No, pytam się, czy mnie lubisz?
ZOSIA: Pewno, że Cię pamiętam i lubię.
ANTEK: All right, Sophie. Kupię ci ship-kartę, wyjedziemy do Ameryki i weźmiemy ślub!
ZOSIA: Och, mój ty Antosiu, będę Ci zawsze do łóżka przynosiła kawę.
ANTEK: Głupiaś, Zośka, tam się kawy w łóżku nie pija. Nosi się ją ze sobą do szachów(?), w lounge-wachcie(?). Ale ja w takim razie znów jestem pomiędzy swoimi, bo co prawda, tom trochę zatęsknił za tą moją wioską... Muzykanci! Zagrajcie mi coś, niech z Zośką potańczę! Ale coś takiego naszego, polskiego!
Co to i za serce łapie, i nogom nie daje spokoju! Zośka, chodź w pierwszą parę!
KARCZMARZ(?): (zapłakany) Ale bo jak on ślicznie mówi, aż mi się mokro w oczach zrobiało... Muzyka, rżnij!
(Orkiestra gra polkę)
Karczmarz błędnie odmienia niektóre słowa. Jeżeli moje podejrzenia co do tego, że nagranie rozpoczyna się słowami "Aj waj!" są trafne, to może żydowskie pochodzenie wyjaśnia takie pomyłki.
Garść poprawek:
- Aj waj gewałt!
- Patrzcie na drzwiów
- w lunch boxie
- zagrajcie no mi coś
- Aj waj, jak on ślicznie mówi
- Muzykier, rżnij!
No i wszystkie cudzysłowy wyszły jakieś „niepolskie”
w.62 za moją wioską (bez "tą")